Barcelona jaka jest - każdy wie. Piękna. O każdej porze roku, choć nie polecałabym jej w szczycie sezonu, tabuny turystów mogą skutecznie zniechęcać. Chyba, że nie potraficie obejść się bez kąpieli i upałów - wtedy styczeń czy marzec nie jest najlepszą porą. Ale jeśli zależy Wam na zobaczeniu miasta i w miarę spokojnym zwiedzaniu - polecam zimę. Ja odwiedziłam stolicę Katalonii po raz drugi w miesiącu poza sezonem i nie żałuję. Fotorelację z poprzedniego wyjazdu możecie znaleźć tu: Barcelona. Tym razem skupimy się bardziej na tym, co przez 4 dni, nie spiesząc się zbytnio, można zobaczyć ;>
Dzień 1
Do dyspozycji jest pełen dzień - do hostelu docieramy w nocy, więc od rana jesteśmy zwarci i gotowi na buszowanie po Barcelonie. Nocleg mamy w pobliżu La Rambla - to świetna baza wypadowa, do najładniejszej dzielnicy miasta jest rzut beretem (Dzielnica Gotycka), do morza również. A pod nosem mamy linię metra, którą wykorzystamy do spenetrowania bardziej odległych atrakcji.
Dzień zaczynamy od porannego spaceru po Rambli w kierunku portu i Kolumny Kolumba. Zapowiada się naprawdę piękna pogoda ;>
Można więc ruszać dalej. Na pierwszy ogień idzie stadion Camp Nou. Dojazd bezpośredni od stacji Liceu do Palau Reial. Obiekt obowiązkowy dla fanów piłki nożnej (tak mówią). Ja już raz byłam, widziałam, więcej mi nie potrzeba. Rozdzielamy się więc - mężczyzna na stadion, kobieta do Palau Reial z przyjemnym ogrodem wokół.
W pobliżu Pałacu Królewskiego można też zobaczyć Pawilony Guell - miejsce, które powstało wcześniej niż Parc Guell, bardzo mało znane, z początków współpracy Guella z Gaudim. Jeśli nie chcemy wchodzić do środka - nie wiem czy warto, wstęp płatny 5 EUR - przyjrzyjmy się bramie, którą zdobi wielki, stalowy smok, chyba największa atrakcja tego miejsca.
Po godzinie okolica zwiedzona, stadion też. Przyszedł czas na obiad w stołówce Wydziału Biologii Uniwersytetu Barcelońskiego (tuż przy stacji Palau Reial) i na dalsze zwiedzanie. Obieramy kierunek Montjuïc, gdzie docieramy bezpośrednio z przystanku Palau Reial linią L3. Stacja, na której najlepiej wysiąść to Paral-el. W ramach jednego przejazdu można podjechać jeszcze na górę kolejką i wysiąść na przystanku Parc de Montjuïc. Tam możliwości jest masa, najlepiej pospacerować po licznych parkach, znajdujących się na wzgórzu, można też odwiedzić zamek, znajdujący się na szczycie. Widok na Barcelonę ze wzgórza jest piękny.
Obchodząc parki, schodzimy powoli w dół. Tam kolejna atrakcja - Pałac Narodowy wraz z Magiczną Fontanną, która niestety tym razem nie dość, że nie jest magiczna, to na dodatek bez wody. Trafiamy akurat na prace konserwatorskie. Pozostaje nam tylko widok sprzed Pałacu, szybkie przekąski, żeby nabrać sił na dalszą drogę i... dalsza droga ;>
Stamtąd ruszamy pieszo w kierunku naszej noclegowni. Po drodze zahaczamy o market spożywczy, zaopatrujemy się na jutrzejsze śniadanie, zwiedzamy kolejne ulice i uliczki, docieramy do hotelu. Tam chwila regeneracji i można ruszać na sangrię do pobliskich knajpek a później nad morze. Możliwości jest cała masa. Zostawiamy w pokoju wszystkie sprzęty i po prostu idziemy na miasto ;)
Dzień 2
Dziś planujemy eksplorować kolejne bardziej odległe okolice. Zaczynamy od Parku Güell. Połączenie znów linią L3 Liceu - Vallcarca. Po wyjściu kierujemy się w kierunku przeciwnym do Tibidabo i szukamy ruchomych schodów na górę, po lewej stronie, w jednej z bocznych uliczek. Te prowadzą nas praktycznie bezpośrednio do bramy parku. Widok w dół ulicy następujący (w tym miejscu parkowanie to już poziom master).
Park kojarzy się najbardziej z mozaikową, ceramiczną ławeczką i jaszczurką, przy których można sobie zrobić z bliska zdjęcie, jeśli kupi się odpowiedni bilet. Można też biletu nie kupować, ławeczkę zobaczyć mimo to i przespacerować się po całym parku. A z jego szczytu znów możemy podziwiać Barcelonę.
Budynki widoczne na najbardziej charakterystycznych zdjęciach z Barcelony zza kolorowej ławeczki, można zobaczyć z bliska od strony ulicy zupełnie za darmo ;)
Z parku maszerujemy w kierunku największej ciekawostki tego pobytu - szpitala św. Pawła. Za bilety wstępu płacimy po 13 Euro. Według mnie to najlepiej wydane pieniądze podczas tego pobytu. Kompleks budynków jest po prostu przepiękny. I wnętrza, i zewnętrza, i dziedzińce, każdy element zachwycał. Tego nie da się opisać, to trzeba po prostu zobaczyć. Na żywo.
Z cięzkim sercem opuszczamy to miejsce i kierujemy się na symbol Barcelony - Sagradę Familię. Oglądamy ją tylko z zewnątrz. Po tym, co zobaczyliśmy przed chwilą, baliśmy się, że się zawiedziemy ;)
Spod Sagrady udajemy się na naszą dzielnię. I znów po krótkim odpoczynku idziemy pobłądzić po barcelońskich uliczkach, bez map, planów i celu ;)
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz