wtorek, 5 czerwca 2018

Bułgaria alternatywnie, vol. 1


Z czym kojarzyła mi się Bułgaria przed tym wyjazdem? Słońce, złoty piasek, upały, tłumy, marzenie PRLu. No i że jest tanio. Że jest tanio - potwierdziło się w stu procentach. Marzeniem PRLu zapewne była i nadal tkwi w tych czasach. Wszystko inne wywróciło się do góry nogami. Zamiast słońca - mgła, zamiast upałów - wiatr, zamiast tłumów - pustki, totalne! Poniekąd tak miało być - tanio, inaczej, miało być alternatywnie, mieliśmy zadziwić znajomych i udowodnić, że warto wybrać się do Bułgarii i to na początku kwietnia. Co z tego wyszło? Przede wszystkim to Bułgaria zadziwiła nas i żadne z nas nie miało wątpliwości, że na takich wakacjach jeszcze nie było. I wiecie co? Polecam Wam Bułgarię poza sezonem, jeśli nie kręci Was leżenie plackiem na plaży wśród tłumów turystów, którzy zapewne powoli zaczynają tam nadciągać. 



A przygodę zaczęliśmy z przytupem. Na pierwszy ogień poleciało wschodnie wybrzeże między Warną a Słonecznym Brzegiem. Było auto (czerwone, najszybsze), były wioski, były problemy z nawigacją, były problemy ze znalezieniem obiadu i jedzenia generalnie. Z zimnem były problemy. I nie trafiliśmy do rezerwatu. Chyba. W każdym razie - było tuż tuż!

Kamczija







I tu zrezygnowaliśmy. Ale trzeba przyznać - było dziko i było pusto. Czego chcieć więcej!

Shkorpilovtsi







Jest wszystko. Są góry w tle, są parasole, jest plaża, molo jest i muszelki. Ośrodki też i chwilowe utrudnienia na drodze. Wszystko.

Bjała










Tego dnia moja ulubiona miejscówka. Bardziej klimatycznej plaży i portu nie widziałam.

Goritsa

Tu wyszło nawet słońce i w dodatku po kilkudziesięciu minutach poszukiwań, znaleźliśmy knajpę z jedzeniem.






Przystanek autobusowy (tak) i jedzenie. Słynna sałatka szopska i piwo Burgasko, chlebek nadziewany serem z przyprawami, języki, sosy z kurczakiem i inne cuda. Warto było szukać.

cdn.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz