Spontaniczny wypad nad morze po pracy, oprócz zjedzenia z wiaderka kilku(nastu) łyżek lodów na kocyku, zaowocował kilku(nastoma) pamiątkowymi zdjęciami z brzuszkiem, który od tego czasu już urósł (nie od wspomnianych lodów rzecz jasna!).
Zdjęcia pozytywne, pełne blasku słońca i blasku oczu.
Cóż mogę powiedzieć - polecam się na przyszłość, wszystkie znajome i nieznajome - zachodźcie w ciążę a ja będę Wam robić zdjęcia. Chociaż do tego się przydam, bo kiedy dzieciaki już się wyczłapią na wolność - nie liczcie na zbytnią pomoc (mogę co najwyżej przekopywać się przez dziecięce ciuszki w lumpeksach ;)
Ciotka Anka!
PS. Póki co, bohaterka dzisiejszego wpisu niestrudzenie wojuje w kuchni, jej losy możecie śledzić tu: http://pat-elnia.blogspot.com ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz