niedziela, 21 sierpnia 2016

Orzechowe korale.

Co robi Anna zorientowawszy się, że za dwa dni wesele, a ona nie ma odpowiednich korali do swojej długo wyszukiwanej w lumpeksach sukienki? Kombinuje.

Sytuacja jest dość podbramkowa, Anna jest z dala od swojej graciarni, w której mogłaby znaleźć wszystkie półprodukty i narzędzia. Jest czwartkowe popołudnie. W szufladzie z małą szczyptą jakichkolwiek materiałów i tasiemek znajduje "lateksowy" krwistoczerwony materiał. Nie wie nawet co to, świeci się i ma dobry kolor. Anna zaczyna bawić się w Pomysłowego Dobromira. Korale, jakieś kulki, skąd tu kulki, nie ma kulek, wata za miękka... W końcu jest! Orzechy włoskie. Są orzechy włoskie w kuchni, w koszyczku, są twarde i okrągłe. Jest obawa, że kiedyś spleśnieją, ale przez dwa dni nie zdążą. Jest materiał, są kulki, jest czarna tasiemka i maszyna do szycia. Coś na pewno się z tego urodzi.


Droga do sukcesu:

1. Anna robi to, co zawsze. Tnie na oko. Nie raz i nie dwa żałowała tego, ale chyba nie potrafi uczyć się na błędach. W tym przypadku stwierdza stanowczo, że nie opłaca się skórka za wyprawkę. Odcina długi, szeroki pas materiału, kiwa głową z zadowoleniem, bo wyszło równo (jak na oko oczywiście), drugi raz kiwa głową z zadowoleniem, bo materiał się nie snuje (w końcu to prawie lateks), może być już tylko lepiej.


2. Anna bierze materiał pod stopkę maszyny i go zszywa. Lewą stroną rzecz jasna, żeby potem pasek wywinąć i zrobić tulejkę. Zszycie poszło gładko. Dalej niestety było już tylko gorzej.


3. Anna nie przewidziała, że "prawie lateks" może się sklejać i stawiać opór przy próbie wywrócenia go na drugą stronę. Miała też dodatkowy problem w postaci zbyt długich paznokci, które zapuszczała przecież do wyprofilowania przed weselem. Ale nie poddała się, przewlekała tę agrafkę, ciągnęła ten materiał, wyginała te paznokcie aż poczuła, że powoli buntują się jej mięśnie dłoni i chyba jutro czekają ją zakwasy. Zrezygnowała z pilatesów, stepów, cellulitówstop, żeby być w pełni sprawną na sobotniej potańcówce, tymczasem i tak będzie miała zakwasy. A palce też są potrzebne na weselu.


4. Annie w końcu się udało. Teraz najprzyjemniejsza dla Anny część - pakowanie orzechów do tulejki. Robiła to z pełną precyzją i zaangażowaniem, a każdy orzech w tulejce oddzielała zaciśniętą czarną wstążką. Na razie zostawiała jej końce swobodnie. Później pomyśli, co z nimi zrobi.



5. Anna zapakowała już wszystkie orzechy. Teraz zastanawia się, jak zrobić zapięcie. Wybrała najłatwiejszą opcję - wszyła w tulejkę po kawałku czarnej tasiemki do zawiązania na szyi. To już prawie koniec. Musiała jeszcze rozprawić się z wiszącymi kawałkami tasiemek. Zacisnęła każdy supeł jeszcze mocniej, odcięła końce a supełek zalała klejem błyskawicznym, co by supełek przypadkiem nie rozwiązał się w trakcie harców i swawoli.


Anna wyszła z tej przygody bez szwanku. Zrobiła korale z orzechów i pomyślała, że może je założy, ale jeszcze się zastanowi, czy aby na pewno pasują jej do sukienki, torebki, sweterka i szminki.


Założyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz