wtorek, 29 lipca 2014

Torba zwana mirabelką.

Jestem żywym dowodem na to, że w jedno popołudnie można uszyć sobie torbo-worek na lato (i nie tylko!)



W moim przypadku 4 główne surowce kosztowały mnie 0 zł. Worek z odzysku, kawałek materiału z szafy bez dna z tkaninami, stara zamszowa kurtka i stara bawełniana poszewka na kołdrę!



Fason najprostszy z możliwych, na wierzch kilka prostokątów, koniecznie podklejonych fizeliną.


Po zszyciu 1/3 roboty z głowy.



Wierzch torby niemalże gotowy, pozostają szwy boczne, zrobienie zakładek, które stworzą dno torby i wszycie pasków, do których na końcu doszyłam zamek.



Podobna sytuacja z podszewką, z tym że dodatkowo milion kieszonek wewnętrznych, co by ograniczyć torebkowy bajzel po jej napełnieniu.


Wszycie podszewki, doszycie zamszowych uszu i wszycie zamka to ostatnie szlify. Po krótkiej walce torba gotowa ;)




Natchnięte? To do roboty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz